Krainy były pokryte grubą warstwą śniegu i lodu przez kilka czy kilkanaście pokoleń - mało która rasa coś pamięta, a żadnej już to zbytnio nie interesuje. Pozostałości dawnych cywilizacji są nieliczne i nawet niegdyś grube mury prawie w całości skruszały i rozsypały się pod wpływem bezustannie topniejącej i zamarzającej wody.
Życie nie wygasło wszędzie - rozumne rasy upadły, ale znalazły sobie sposób na przetrwanie. Niektóre zagłębiły się we wnętrza ziemi, inne skorzystały z magii lub skomplikowanych systemów ogrzewania, jeszcze inne zwyczajnie się przystosowały albo wykorzystywały tych, którzy adaptowali się wcześniej. Komunikacja na większe odległości ustała na setki lat, kultura upadła, a populacje skupiły się na przetrwaniu.
W ostatnich dekadach zaczęło się robić cieplej, jakby klątwa lub skutki jakiegoś dawnego magicznego kataklizmu przestawały działać. Przyroda z roku na rok odżyła, a małe, zamknięte i odizolowane społeczności na nowo podjęły ekspansję w ten czy inny sposób. Zgodnie z naturalną koleją rzeczy rodziny zebrały się w klany, plemiona i wioski, a najsprytniejsze lub najsilniejsze pobudowały już nowe grody. Kiedy z zaśnieżonych jeszcze gór spływa woda, tworząc liczne rzeki i mokradła, kiedy dopiero na nowo pojawiają się nieliczne pustynie, tworzą się też pierwsze struktury państwowe.
Niedługo trwała radość z powodu Odtajania. Jedni prędzej, inni później, ale wszystkie grody zauważyły na niebie niepoprawne zjawisko: oto jedna gwiazda nie tylko pojawiła się znikąd, nie tylko poruszała się po niebie nieregularnie, ale i stopniowo rosła. Prędko zrozumiano, że nieuchronnie zbliża się ku tym, którzy jeszcze nie zdążyli nacieszyć się nowo poznanym latem.
Niezależnie od tego, czy wiedzie ją tu przeznaczenie, bo wszechświat chce dokończyć dzieła eksterminacji, czy jest to rydwan bogów, którzy zamierzają zstąpić na ziemię, czy jest to może magicznie zaklęte całe ciepło, które zniknęło na tyle wieków - za parę lat urwie się z nieboskłonów i wszyscy na własnej skórze przekonają się, czym jest.
Życie nie wygasło wszędzie - rozumne rasy upadły, ale znalazły sobie sposób na przetrwanie. Niektóre zagłębiły się we wnętrza ziemi, inne skorzystały z magii lub skomplikowanych systemów ogrzewania, jeszcze inne zwyczajnie się przystosowały albo wykorzystywały tych, którzy adaptowali się wcześniej. Komunikacja na większe odległości ustała na setki lat, kultura upadła, a populacje skupiły się na przetrwaniu.
W ostatnich dekadach zaczęło się robić cieplej, jakby klątwa lub skutki jakiegoś dawnego magicznego kataklizmu przestawały działać. Przyroda z roku na rok odżyła, a małe, zamknięte i odizolowane społeczności na nowo podjęły ekspansję w ten czy inny sposób. Zgodnie z naturalną koleją rzeczy rodziny zebrały się w klany, plemiona i wioski, a najsprytniejsze lub najsilniejsze pobudowały już nowe grody. Kiedy z zaśnieżonych jeszcze gór spływa woda, tworząc liczne rzeki i mokradła, kiedy dopiero na nowo pojawiają się nieliczne pustynie, tworzą się też pierwsze struktury państwowe.
Niedługo trwała radość z powodu Odtajania. Jedni prędzej, inni później, ale wszystkie grody zauważyły na niebie niepoprawne zjawisko: oto jedna gwiazda nie tylko pojawiła się znikąd, nie tylko poruszała się po niebie nieregularnie, ale i stopniowo rosła. Prędko zrozumiano, że nieuchronnie zbliża się ku tym, którzy jeszcze nie zdążyli nacieszyć się nowo poznanym latem.
Niezależnie od tego, czy wiedzie ją tu przeznaczenie, bo wszechświat chce dokończyć dzieła eksterminacji, czy jest to rydwan bogów, którzy zamierzają zstąpić na ziemię, czy jest to może magicznie zaklęte całe ciepło, które zniknęło na tyle wieków - za parę lat urwie się z nieboskłonów i wszyscy na własnej skórze przekonają się, czym jest.